„Mit ma charakter pesymistyczny, a baśń optymistyczny, mimo wszelkich straszliwości pojawiających się w opowiadanej historii… przy czym szczęśliwy obrót rzeczy następować w niej może dzięki zaletom bohatera, przypadkowi czy też wdaniu się postaci nadprzyrodzonych” (Bruno Bettelheim, Cudowne i pożyteczne, Warszawa 2010). Wojciech Dzieduszycki, dobrze rozumiejąc tę zasadę, doprowadza perypetie Piasta i jego braci do szczęśliwego finału, obecnego także w słowiańskich podaniach jako zwycięstwo Wiosny nad Zimą i Słońca nad Ciemnością.

.

Zmartwychwstali bracia

Piast udaje się na dwór syna Czecha, Złotomora. Jego zamek mieści się „gdzieś u kresów zachodu, u źródeł Dunaju”, a on sam to „znany w podaniach polskich i czeskich demon bogactwa”, jak informuje autor w Dopiskach. W interpretacji Dzieduszyckiego jest postacią nieco dwuznaczną, przypominającą frygijskiego króla Midasa. W jego królestwie nie brakuje złota, jednakże kruszec ten zastępuje wszelkie inne dobra. Mając problem z wyżywieniem poddanych, Złotomór stosuje osobliwą taktykę społeczną, swoistą narkoterapię: usypia ich za pomocą Snu Ziela i budzi tylko od czasu do czasu, by wykonali niezbędne prace, które wynagradza dwoma ziarnkami pszenicy. System funkcjonuje dość sprawnie, niwecząc czujność obywateli znacznie skuteczniej aniżeli współczesne gwarancje bankowe. Piast pragnie pozyskać od szwagra zaczarowany złoty róg, budzący uśpionych i wzywający do czynu. Sam jednak wpada w pułapkę, wychyliwszy nieopatrznie usypiający wywar. Na sześć miesięcy zostaje bezwolnym sługą Złotomora, co sprawia, że zimowe okowy, jakimi skuł ziemie Słowian Popiel, trzymają je w swej mocy ponad zwyczajną miarę. Na szczęście dla zagrożonego ludu, król znajduje porzuconą sukmanę Piasta, na której rozpoznaje wzory wyszyte ręką jego siostry, Rzepichy. Budzi szwagra dmąc w róg i godzi się użyczyć mu magicznego instrumentu.

Piast udaje się teraz pod Sobotnią Górę, by rozwikłać skomplikowaną sytuację przyrodnich braci. Na zaśnieżonym polu u podnóża przeklętej skały pokutuje Leszek z uśpioną Marzanną u boku. Żywi się wyłącznie resztkami padliny, wydzieranej panoszącym się wokół krukom. Wokół niego, jako ponura pamiątka bratobójstwa, walają się rozwłóczone przez ptactwo kości zamordowanego Kupały. Piast porywa krucze pisklęta i w ten sposób przymusza dorosłe ptaki, by poskładały w całość szkielet witezia i przyniosły ze szczytu góry dzban żywej wody. Polewa nią 11125272_790437737709384_1034063297_nszczątki i wskrzesza przyrodniego brata. Zabity we śnie Kupało nie zdaje sobie sprawy ze zbrodni Leszka, ale nie zamierza rozgrzebywać mrocznych zagadek przeszłości. Dobrze pamięta jednak, że za sprawą demonicznych intryg to właśnie on ma zbudzić pocałunkiem Marzannę. Przystępując do zrozpaczonego winowajcy, proponuje mu przebaczenie i sojusz w imię najważniejszego celu, jakim jest pokonanie złych sił, które zawładnęły światem. Uradowany Leszek otrząsa się z marazmu i chętnie ściska podaną dłoń. Kiedy przybrani bracia wracają z Marzanną do Leszkowych włości, towarzyszą im pierwsze, nieśmiałe oznaki odwilży i budzącej się wiosny:

Wkoło śnieg olśniewa

Obydwu braci blaskiem, bo słońce jaśniało

Na niebie wielkim żarem, złocąc ziemię białą

I jakieś białe pary z ziemi się wzbijały,

U drzew gałęzi jakieś wodne krople drżały,

Jak gdyby mróz już topniał. Zima już łzy roni,

Bo czuje, że wnet skona. Pod nogami koni

Już inne teraz ślady widne w miękkim śniegu,

Znać słońce już je zjada w swym wiosennym biegu,

Zgłodniałe po śnie długiej zimy; a tam w dali

Pod śniegiem bór czernieje…

We dworze Leszka obudzenie śpiącej królewny dokonane zostaje z wielką dyskrecją i taktem. Kupało składa magiczny pocałunek, po czym natychmiast usuwa się w cień, a jego miejsce zajmuje skruszony Leszek. Marzanna budzi się jako odrodzona Dziewanna, spragniona miłości i ciepła. Rzuca się w ramiona męża, zapowiadając ożywienie całej natury i nadciągający czas Sobótkowych uciech.

.

Komentarze