Dla Słowian nowy rok wegetacyjny zaczynał się najprawdopodobniej u progu Pory Jasnej, wraz z równonocą wiosenną, świętowaną podczas Jarych Godów (stąd zapewne polańskie „lata” i ruskie „gody”). Były one przygotowaniem do czerwcowej nocy Kupały, gdy odrodzenie przyrody świętowali wspólnie ludzie i bogowie. Geniusz naszych przodków sprawił, że największe doroczne święto było radosną zabawą. Dlatego też w wyobraźni autora „Baśni nad baśniami” ognisty witeź Kupało skojarzył się z wodną boginką Zabawą. O ich miłosnych perypetiach opowiada Pieśń VIII eposu.

 .

Przebudzenie mocy

Piast, snując dalekosiężne plany obalenia Popiela, wysyła Rzepychę z misją do jej ojca Czecha/Strzyboga. Ma uprosić  króla mórz, by wydostał z kryjówki w chmurach i przebudził z magicznego letargu Kolędę i jej syna spłodzonego z Krakiem. Liczy bowiem, że bezimienny wciąż brat przyrodni wesprze go kiedyś w walce z mrocznym tyranem.

On, prawda, że rośnie w obłoku bezpiecznie

I że się tam nie lęka srogiego Popiela,

Łowy Welindy

Łowy Welindy

Wroga Krakusowego, ludzi kusiciela

I wszystkich nieszczęść ojca, lecz tam pogrzebiony

Brat mój, choć rośnie, jeszcze niezrodzony

Naprawdę. A szkoda! Bo to chłopiec do słońca

Podobny będzie, dzielny narodów obrońca

I mój pomocnik kiedyś w ostatecznym boju.

Misja zwieńczona zostaje powodzeniem. Czech dawno już wybaczył córce pozorny mezalians, toteż chętnie spełnia jej prośbę. Kolęda i potomek Kraka zostają przebudzeni i przeniesieni na czarodziejską wyspę.

Z daleka wyspę widać pośród morskiej toni

I nawet noc zazdrosna wyspy nie zasłoni

Łatwo, bo na niej śniegi u gór szczytu płoną

Własnym swym światłem ponad falą w noc uśpioną.

Więc patrząc na te dziwa, wyspie tej nadano,

Dlatego, że tak widna zewsząd, Widnia miano.

Wyspa Wideń zdaje się być oryginalną, autorską wersją sławnej Winety/Wenedy. Przebudzeni matka i syn starają się odnaleźć w nowych warunkach. Kolęda przyzywa na pomoc wierne służki, żabki, które tworzą namiot dla swojej pani i dostarczają pożywienia. Młodzieniec zgłębia wiedzę o świecie i zyskuje od matki imię, które wyznacza jego dalszy los.

Kolęda ten boży świat niegdyś dobrze znała,

A więc świadka miłości pięknego witała

I piastuna dzieciństwa swego. Syn zdziwiony

Swe duże oczy zwracał w wszystkie świata strony

I rozumnym już okiem witał cuda ziemi;

Nie wiedział, co ma czynić, a cieszył się nimi

Przecież, bo czuł, że one dla niego stworzone.

Wreszcie zrzucił koszulę i w nurty spienione

Strumienia skoczył. Coś go dziwnie tam wołało.

Na słońcu pośród wody lśniło jego ciało

Jak biała kość słoniowa. Matka nań patrzyła

Rada z piękności syna. Patrząc imię dała

Kąpiącemu Kupały. Kiedy wyszedł z wody,

Przemówił do swej matki Kolędy syn młody

I płowy. Zanim słońce zaszło spać u zachodu,

Zrozumiał Kupało świat, bo pochodził z rodu

Świętego Światłowidy, a nie z pokolenia

Ludzi zwyczajnych…

Pewnego dnia, polując na morskim brzegu, Kupało wybawia z opresji piękną łabędzicę ściganą przez orła. Ptak odzywa się doń ludzkim głosem, dziękując za ratunek. Opowiada też o młodszej córce Czecha, Zabawie, która słysząc o Kupale, zapałała do niego uczuciem. Udała się do Piasta na naukę czarów i przy jego pomocy stworzyła na wyspie wspaniałe miasto.

Gród znajdziesz na tej wyspie. A gdy spoczniesz w grodzie

Tym nowym, wspomnij wtedy o Czechowym rodzie

I uczennicy Piasta, królewnie Zabawie,

Co przed twym urodzeniem słyszała o sławie

Twojej, Kupało młody! Tak mówił ptak biały…

Królewna Zabawa

Królewna Zabawa

Przez chwilę łabędzica zmienia postać i objawia się jako morska rusałka, po czym znika wśród fal. Zdumiony młodzieniec powraca w głąb wyspy, gdzie istotnie widzi ludną, bogatą stolicę oraz monumentalnie ufortyfikowaną siedzibę władców. Mieszczanie i straże witają Kupałę jako królewicza, co więcej, jeden z nich twierdzi, że jego ród włada Widniem od wielu pokoleń! Młodzieniec wypoczywa chwilę w zamkowym ogrodzie, by ochłonąć z nadmiaru wrażeń. W tym momencie zjawia się podkuchenna służka ze szklanką świeżej wody. Kupało z wdzięcznością przyjmuje orzeźwiający napój. Wychyliwszy szklanicę do połowy, wpada na pomysł zrobienia głupiego figla, gdyż, jak mówi poeta: „przez szczęście i pychę stał się bezrozumny”. Pryska resztką wody w twarz służącej. Dziewczyna odchodzi smutna i zawiedziona. Kupało dopiero rozmówiwszy się z królową matką zaczyna kojarzyć fakty i odnajduje w twarzy rzekomej służki rysy morskiej boginki. Zrozpaczony i zły na swoją ślepotę chłopak szuka jej wszędzie po zamku, niestety bez rezultatu. Przepadła jak kamień w wodę.

Odtąd królewicz pędzi smutne, samotne życie, wypełnione żalem i tęsknotą. Często wyrusza na morski brzeg z nadzieją ponownego spotkania z bogdanką. W końcu cierpliwe wyczekiwanie zostaje nagrodzone. Zabawa zjawia się w gronie rusałek. Kupało wita ją z należną czcią i błaga o przebaczenie. Córa Strzyboga uświadamia mu jednak, że ziemski człowiek nie może wybrać się w podmorskie swaty, ponieważ czeka go niechybna śmierć w morskiej toni. By jej uniknąć, musi Kupało udać się do Wyraju po żywą wodę. Królewicz godzi się na wszystko, a wówczas boginka zamienia go w jaskółkę i zapada ze śmiechem w topiel.

Przemieniony królewicz bez trudu pokonuje wszelkie przeszkody i trafia na dwór pana zaświatów, Kraka/Białoboga, gdzie spotyka nie tylko swojego ojca, ale też bohaterów poprzednich pieśni. Jego magiczne wcielenie wychodzi na jaw i zostaje odczarowany, przybierając znów ludzką postać. Opowiada zebranym swoje dotychczasowe dzieje. Wzruszony Krak pragnie zatrzymać u siebie syna Kolędy, ten jednak nie wyobraża sobie życia bez Zabawy i pragnie wrócić na ziemię. Prosi jedynie o łyk żywej wody, która umożliwi mu przetrwanie w głębinach. Gdy wychyla podany puchar, usypia, by zbudzić się gdzieś na granicy zaświata.

Okazuje się, że ojciec wyposażył go hojnie na dalszą drogę nie tylko w nieśmiertelność, ale też w złotą zbroję z orlimi skrzydłami i wspaniały miecz. Kupało wyprowadza także z podziemnej stajni czekającego tam nań skrzydlatego rumaka, który zna ludzką mowę i przedstawia się jako Wieszczek Złotogrzywek. Magiczny wierzchowiec unosi na swym grzbiecie królewicza i wiezie prosto do podmorskiego pałacu. Rzecz jasna stary Czech, widząc kapiącego złotem i szczycącego się świetnym pochodzeniem kandydata na zięcia, bez zbytnich wahań godzi się oddać mu rękę młodszej córki. „I niebawem sprawiono wśród morza wesele…” – oznajmia poeta. I żyli długo i szczęśliwie?… A gdzież tam. W epopei Dzieduszyckiego ślub jest zwykle początkiem nowych problemów.

 .

Komentarze