Czy czarownice zatem naprawdę istnieją? Może nie jest to magia, taka jaką sobie ją wyobrażamy, ale z całą pewnością istnieją. Że kojarzymy je z Babą Jagą, która pali Jasia i Małgosię w piecu, to już problem naszej kultury. Religia chrześcijańska sprowadziła kobiety do istot gorszych, nieczystych, nie mogących uczestniczyć w życiu mistycznym na równych prawach z mężczyznami. Tymczasem, czy nam się to podoba, czy nie, pierwiastek żeński w świecie jest równie ważny jak męski – tłumaczy Anna Thulie, autorka powieści „Wiccanka”.

.

Co to znaczy „Wiccanka”? Skąd ta nazwa pochodzi, z czym ją kojarzyć w kontekście książki?

918880_93209578Wiccanizm to religia, która istnieje naprawdę. To jeden z odłamów neopoganizmu. Niektóre źródła podają, że założył ją emerytowany brytyjski urzędnik Gerald B. Gardner w latach 40. XX wieku. Upublicznił ją w 1951 roku. Od tego czasu religia ma coraz więcej wyznawców, głównie jednak na Zachodzie. Są jednak tacy, którzy mówią, że religia przetrwała od czasów pradawnych. W związku jednak z prześladowaniami przetrwała w ukryciu. I to jest punkt wyjścia do książki „Wiccanka”. Tytułowa Wiccanka to dorosła kobieta, która nagle zdaje sobie sprawę z tego, że rzeczywistość jest nieco inna niż się jej wydawało. Mając trzydzieści kilka lat dostrzega, że jej życie tak naprawdę przebiegało inaczej niż się jej zdawało. Zaczyna wędrówkę ku odkrywaniu siebie i własnej tożsamości.

 .

Skąd inspiracja do napisania książki pod tym właśnie tytułem?

Przypadek. A może nie? Jako fanka Doktora Hausa z jednego z odcinków dowiedziałam się, że jest praktykującym wiccaninem. Oczywiście ciekawość skierowała mnie do wujka Google i … No właśnie. Nagle otworzył się przede mną zupełnie inny świat. Wiccanką nie zostałam oczywiście, bo zmiana wiary nie jest kwestią fascynacji, ale na pewno wicca zainspirowała mnie na tyle, że rozbudziła moją wyobraźnię.

 .

Jak długo ją pisałaś?

Jeśli chodzi o samo pisanie jako proces zapisu – krótko. Wcześniej książka dużo dłużej dojrzewała w mojej głowie i sercu. Jak już tam powstała, to przelałam ją na papier. Potem zostało mi do napisania zakończenie i stanęłam. Bo mój mąż, który mocno kibicował mi przy pisaniu i czytał książkę na bieżąco, zasugerował mi, że szkoda ją kończyć i bym pomyślała o serii. No i zainspirował mnie. „Wiccanka” to początek. Skończyłam już „Wiccankę. Inkluzja” i w głowie kończy się już „pisać” część trzecia.

 

Czy ktoś Ci pomagał? W jaki sposób?

Tak jak wspomniałam, bardzo kibicował mi mąż, mój najlepszy przyjaciel w życiu. Dostałam od niego wsparcie i ciepłe słowa. Jako że to mój debiut, to przed wydaniem pokazałam książkę znajomym z pytaniem – czy warto. Powiedzieli, że warto. Przekonało mnie jedno – to, że poprawia humor. To właśnie za każdym razem słyszałam od ludzi, którzy „Wiccankę” przeczytali. Skusił się nawet nastoletni syn. Ale jego ocena nie była łaskawa – stwierdził, że woli inne książki niż takie bajkopisarstwo.

 .

Do kogo przede wszystkim adresowana jest książka?

Pisząc ją nie myślałam o konkretnej grupie docelowej, bo nie traktowałam tej książki jako przedmiotu do sprzedaży. Myślałam, że pozostanie zawsze „rękopisem”. Ale jak napisano w „Mistrzu i Małgorzacie”  – „rękopisy nie płoną”. Po napisaniu każda książka zaczyna żyć własnym życiem. I tak było w przypadku „Wiccanki”.  Dziś to już nie tylko marzenia, ale prawdziwa książka pachnąca farbą drukarską. I mam nadzieję, że da Czytelnikom tyle przyjemności, co mi jej pisanie. Po dwóch latach od napisania przeczytałam ją niedawno raz jeszcze i byłam zdziwiona, bo mnie wciągnęłaJ.

Wracając do pytania – chyba docelową grupą dla tej książki powinny być kobiety. To świetna alternatywa dla komedii romantycznych i naprawdę doładowuje akumulatory i odstresowuje.

 .

GOYA_-_El_aquelarre_(Museo_Lázaro_Galdiano,_Madrid,_1797-98)Na jaki odbiór książki liczysz? Pamiętajmy, że Polska to ponoć katolicki kraj, a w Twojej powieści rządzą wątki pogańskie i neopogańskie…

Ja też jestem katoliczką. Przynajmniej na katoliczkę byłam wychowywana, bo rosłam w rodzinie bardzo „pobożnej”.  I zawsze będę szanowała korzenie, w których wyrosłam. Prawdą jest jednak, że człowiek dojrzewa i sam wyrabia sobie własne przekonania. Ja spojrzałam na katolicyzm z punktu widzenia kobiety. I niestety – zawiódł. Wicca to jest religia dla kobiet – tolerancyjna, pozytywna, nie kwalifikująca dobra i zła, nie strasząca i nie narzucająca dogmatów. Tak naprawdę Ty decydujesz, kim jesteś.

Póki co nie spotkałam się jednak z jakąś krytyką „Wiccanki”. W Polsce wyznawców religii jest stosunkowo mało. Więc zjawisko jest dla Kościoła niegroźne. Wicca jest uznawana za sektę. Jak wszystko, co niewygodne. Ale Wicca sektą nie jest. Dobrowolność jest jej podstawą. Natomiast  ja mam nadzieję, że książka przyczyni się też do jej promocji.

 .

Czy możesz zdradzić trochę na temat fabuły? Gdzie mają miejsce wydarzenia opisane w „Wiccance”?

Fabuła jest dość prosta, choć myślę, że  zaskakująca. Dlatego na pewno nie powiem wiele.

Akcja rozgrywa się na Dolnym Śląsku i zaczyna na Górze Ślęży. To święta góra. Pamiętajmy o tym. I to ma znaczenie. A wydarzenia rozpoczynają się w wigilię Nocy Świętojańskiej. A potem jest dużo sensacji  trochę miłości. No i oczywiście dużo magiii… bardzo pozytywnej energii, która w dzisiejszych czasach tak nam jest potrzebna. Byłam zaskoczona, kiedy mój mąż, żyjący we własnym zamkniętym świecie historii i faktów historycznych, przeczytał „Wiccankę” w jeden wieczór i powiedział, że sobie „naładował akumulatory” jak nigdy.

 .

Poruszasz również temat ziół i ich mocy oraz tradycji dawnych Słowian. Podpowiesz coś więcej? Skąd to wszystko znasz?

Jestem patriotką. I myślę, że ma to znaczenie. Zawsze uważałam nasz kraj za piękny. Mamy fantastyczne tradycje, trudną, acz ciekawą historię i przyjazne warunki do życia. Nigdy nie potrafiłam zrozumieć tak silnej u nas fascynacji tym, co obce. Zawsze zachwycały i pociągały mnie miejsca związane z historią kraju, pełne tajemnic, tego, co minione. Gdy byłam mała, mama czytała mi wiele baśni, legend, podań. Potem czytałam je sama i chyba tak już zostało. Chyba przez to skończyłam też polonistykę, bo chciałam dowiedzieć się czegoś więcej o tym, co do tej pory poznawałam intuicyjnie. Życie spowodowało, że nie pracowałam w wyuczonym zawodzie. I chyba to wszystko we mnie było i w książce znalazło swoje ujście. A zioła – to też polska tradycja. Pamiętam, jak moja babcia jeszcze znała się na ziołach, tak zwyczajnie, bo to było potrzebne. Choćby najprostszych. A potem nagle wszyscy zapomnieli. A jak można zapomnieć o skarbie, który jest na wyciągnięcie reki? Teraz moda na zioła wraca wraz z modą na eko. Ale to są dwie różne rzeczy. Zioła to jest cała filozofia. Ja dopiero staram się ją poznać.

A tradycje dawnych Słowian – wielu ich w książce nie ma. Wicca jest mocno związana z Celtami. Ja próbowałam, by wiccanizm przybliżyć polskim Czytelnikom, wpisać go właśnie w naszą kulturę słowiańską. A może to taki chochlik mi się pojawił. Chciałam pokazać, że celtycka kultura jest fantastyczna, ale pod nosem mamy coś, nad czym też warto się pochylić. Że jesteśmy Słowianami i mamy piękną, bogatą kulturę, że każdy kamień, skała, góra opowiadają piękne historie. I dodam, że zrobiłam to wcześniej niż… Donatan.

 .

 Nie zabraknie również wątku miłosnego i kryminalnego, prawda?

Tak, jak wyżej mówiłam na nich opiera się oś książki. Jest i dzielny kapitan policji, i uprowadzony ukochany. Dwóch mężczyzn i Ona jedna. Którego wybierze? I czy w ogóle będzie wybierała? Ale ważniejsza dla mnie jest postać Babci Michaliny. Bo tak naprawdę to dzięki niej główna bohaterka dokonuje wyborów w życiu i odkrywa, kim jest.

 .

Ale chyba jednym z ważniejszych tematów „Wiccanki” jest refleksja nad rolą kobiety w dzisiejszym społeczeństwie. Czy dobrze zrozumiałem? Co chciałaś przez to przekazać?

Nie wiem, czy to najważniejszy wątek, ale ta refleksja na pewno jest. Rola kobiet się zmienia. To oczywiste. Jeszcze moja mama żyła do pewnego momentu w związku dość tradycyjnym. Tato pracował, ona siedziała z dziećmi w domu albo pracowała przy okazji. Zmieniło się to dopiero, gdy tato zawiódł. Mama została sama. I… poradziła sobie fantastycznie. Obie z siostrą mamy ukończone studia i dorosłyśmy w mądrym i spokojnym domu. A to daje siłę do życia i walki. Zresztą, jakkolwiek to różnie bywa między mamami i córkami, mama jest dla mnie wielkim wsparciem i niezwykle ważną osobą. Często się łapię na tym, że myślę, co ona by na to czy na tamto powiedziała…

Dziś kobiety są samodzielne i mądrzy mężczyźni to rozumieją. A pozostali dopiero zaczynają rozumieć.To się dzieje. Mamy okazję to obserwować. I mamy szansę tworzyć. Nie będzie odkrywcze, gdy powiem, że kobiety są inne od mężczyzn – inaczej czują, myślą, mają inne poczucie estetyki czy nawet smaku. Myślę, że teraz trzeba nauczyć się to akceptować. Bo mam wrażenie, że owszem – dopuszczamy do władzy, życia i bycia kobiety, ale wtedy one muszą grać na takich samych warunkach, jak mężczyźni. A więc to one muszą się zmienić i dopasować. Co z tego, że mamy urlop macierzyński, skoro pójście na niego oznacza wypadnięcie z rynku pracy? Niestety, tutaj i kobiety, i mężczyźni mają wiele do nadrobienia.

A chodzi o to, by właśnie te warunki i myślenie się zmieniło. By kobieta nie musiała wskakiwać w garnitur, aby osiągnąć sukces. By ten sukces robiła w sukience, o ile chce i lubi w niej chodzić.

 .

Jak sądzisz, czy rzeczywiście każda kobieta rodzi się, by zostać czarownicą?

Ja myślę, że każda kobieta… jest trochę czarownicą. Ale nie babą jagą czy wiedźmą. Clarina Pinkola Estes, która analizowała kobiecą psychikę za pomocą baśni, powiedziała: „W każdej kobiecie drzemie potężna siła, bogactwo dobrych instynktów, moc twórcza oraz odwieczna prastara mądrość”. I w tym cytacie kryje się odpowiedź na Twoje pytanie. Tak, każda kobieta jest trochę czarownicą. Dzięki temu, że jej życie wyznacza cykl, siłą rzeczy jest związana z przyrodą. Być może tajemnica tkwi w cudownym darze dawania życia. Kobiety mają większą intuicję, żyją w świecie zmysłów, dostrzegają niedostrzegalne. Jeśli to utracimy, przestaniemy też czarować. A czy to spodoba się Panom?

.

Rozmawiał Jakub Napoleon Gajdziński

Książkę można zamówić pod tym adresem: Wiccanka Anna Thulie

Komentarze