Warto wyraźnie zaznaczyć, że Śmigus i Dyngus dawniej były odrębnymi zwyczajami, dopiero czasy późniejsze zlały te dwa wyrazy w jedną zbitkę śmigus-dyngus określającą cały poniedziałek wielkanocny.
Dziś już niewiele osób jest tego świadoma, przez co przeciętny człowiek nie jest w stanie odpowiedzieć na pytanie, czym różni się śmigus od dyngusa. Dla większości ludzi są to określenia synonimiczne.
Czym zatem jest Śmigus? Nazwę tego zwyczaju można kojarzyć ze śmiganiem, rzadziej używanym określeniem smagania. Na czym zatem polegało wiosenne smaganie? Na uderzaniu się po nogach witkami bazi bądź wierzby. Rytuałowi temu towarzyszyło także oblewanie wodą. Zabiegi te miały prosty cel – miały oczyścić z chorób i brudu, by móc ze spokojem wejść w nowy cykl przyrody. Poza oczyszczeniem, zabiegi te sprzyjały też płodności – wzmagały siły witalne. Z tego powodu wodą i witkami obrywały najczęściej panny na wydaniu. Niewysmagana i nieoblana panna mogła obawiać się o swoją przyszłość – brak zainteresowania ze strony kawalerów może wszakże z czasem przerodzić się w staropanieństwo. Dawniejsze obyczaje dawały kobietom szansę na rewanż – we wtorek wielkanocny to one oblewały mężczyzn. Dziś – każdy leje każdego w poniedziałek wielkanocny.
Jeszcze na początku XX wieku lanego poniedziałku nie obchodzono na Pomorzu. Dlaczego? Nie mieszkali tam Słowianie, były to tereny Bałtów i Prusów. Obyczaje dawnych Słowian lepiej zachowały się w innych krajach zachodniosłowiańskich. Czeska ‘pomlázka’ oraz słowacka ‘sibacka’ to nazwy zwyczaju polegającego na chłostaniu kobiet w poniedziałek wielkanocny. W okolicach Cieszyna smaganie to interpretowano jako suszenie po oblaniu wodą. Oblewanie wodą przetrwało na Morawach jako ‘szmigrust’ bądź ‘oblevacka’, na Słowacji jako ‘oblievacka’ lub ‘kupacka’, oblewają się również w rejonach zachodniej Ukrainy. Oba zwyczaje zostały wiernie zaadaptowane przez Węgrów, którzy smagają się i oblewają, mimo odległości od kultury słowiańskiej.
Kościół początkowo ostro krytykował te pogańskie zwyczaje, w ustawie synodu diecezji poznańskiej z 1420 r. pt. „Dingus prohibetur” przestrzegano przed tymi grzesznymi praktykami, gdyż “swawole i dręczenia takie nie odbywają się bez grzechu śmiertelnego i obrazy imienia Boskiego”. Nie mogąc jednak oduczyć ludzi tych radosnych zabaw, kościół wiernie zaadaptował je, nadając im nową symbolikę. Dziś oblewanie wiąże się z oczyszczającą mocą święconej wody, która zmywa grzechy, zaś smaganie witkami – z męczeństwem chłostanego Jezusa.
Czym jest Dyngus? Jego nazwę wywodzi się od niem. ‘dingen’ – czasownika oznaczającego wykupywanie się. Podczas słowiańskich Jarych Godów świętujący podczas wspólnych śpiewów i zabaw wymieniali się kraszankami. Miało to służyć wzmożeniu sił witalnych – jajko jest wszakże symbolem życia i płodności. Z czasem jedyną szansą na taką wymianę stało się wzajemne składanie wizyt. Dyngus to zatem zwyczajowe obchodzenie domów znajomych i krewnych połączone z poczęstunkiem i wymianą podarunków. Po słowiańsku zwyczaj ten był zwany „włóczebnym”. Gospodarze byli zobowiązani wykupić się poprzez obdarowanie włóczebników żywnością na drogę – najczęściej pisankami. W przeciwnym razie mogli zostać zlani wodą bądź też – mogli doświadczyć rozmaitych psikusów ze strony zawiedzionych włóczebników. Obchodzeniu towarzyszyć powinny śpiewy o charakterze ludowym bądź religijnym. Dla wielu obchodzących dyngowanie było szansą na wzbogacenie jadłospisu. Nie na co dzień było można przecież zostać obdarowanym przez gospodarza dworku szlacheckiego.
„Dingus prohibetur” przestrzegało również przed takim wykupywaniem się, gdyż nie wypada „napastować o jaja i inne podarunki”. Dziś już raczej obdarowywanie się jajkami nikogo nie gorszy, wręcz przeciwnie – jest traktowane jako miły gest, w pełni aprobowany przez Kościół.
.
Źródło: My Słowianie – obyczaje, kultura i język