Nieszczęśliwa panna dowiaduje się więc, że wpadła w łapy seryjnego mordercy w niedźwiedziej skórze.
Na szczęście znalazła sojuszniczkę i kiedy niesamowity gospodarz każe jej chodzić po nocy z kluczami, przekazuje je malutkiemu stworzonku, sama zaś ukrywa się pod stołem. Wszystko spełnia się co do joty, kiedy zaś Marzanna budzi się rano z ciężkiego snu po owej strasznej nocy, niedźwiedź wita ją rozpromieniony i znowu przyjazny:
Niedźwiedź zlazł z pieca swego i koło dziewczyny
Stanął, leżącej jeszcze na ziemi. „Bez winy
Jesteś, dziewczę – rzekł. – Widzę to teraz i mogę
Do Leszka cię wyprawić na weselną drogę.
Już się więcej nie lękaj! Próbę wytrzymałaś.
Ty się do domu brata twego tu dostałaś,
Nie do domu niedźwiedzia kniei zwyczajnego.
Już dawno oczy moje ciebie, siostro, strzegą,
A teraz cię ustrzegły. Mnie Piastem nazwano
Na ziemi, kiedy zechcę, niezliczone staną
Zaklęcia w moich ustach i zwykły ład świata
Wywraca, kiedy zechce, nauka bogata
W moce, którą posiadłem. Niedźwiedziem się stałem,
Bo w tej postaci wiele rzeczy spełnić miałem
Ważnych i jeszcze teraz dalej pozostanę
Niedźwiedziem, teraz jeszcze mam niedokonane
Sprawy mnogie w postaci tej przywieść do końca,
Ale żem Piastem, poznasz, bo cię córą słońca
Uczynię jaśniejącą, zanim cię do brata
Mojego Leszka zamków zawiodę, cud świata
Uczynię z ciebie”.
Piast wyczarowuje dla szczęśliwie odzyskanej siostry wspaniały weselny orszak, posługując się podległymi mu mocami natury, przyzywając usłużne rusałki i chochliki. Śnieżnobiała królewna Marzanna zmienia się dzięki niemu w wiosenno-letnią Dziewannę, hożą oblubienicę. Gdy wszystko jest już gotowe do drogi, czarodziej poucza jeszcze pannę, by w drodze do Leszka wstąpiła także na Wawel i pochwaliła się świeżo zyskanymi darami przed macochą.