Ukamienowana królowa
Widząc niebywały sukces odtrąconej pasierbicy królowa Welinda pęka z zazdrości i na uboczu wypytuje Marzannę, kto ją tak hojnie obdarował. Dzieweczka chętnie opowiada swą leśną przygodę, pomijając wszakże, za radą Piasta, pewne szczegóły, jak rozmowa z myszką i epizod z kluczami. Ugoszczona przez władczynię, wyrusza dalej.
Zła królowa radzi się tymczasem magicznego zwierciadła, jakie otrzymała kiedyś od Popiela. Otrzymuje bezlitosną, jednoznaczną odpowiedź:
„Teraz ty zgasłaś; naród widział moc wspaniałą
Marzanny. Gardzi tobą. Tyś tak bardzo mała
Narodowi całemu teraz się wydała,
Że wspominać nie warto więcej twojej sprawy.
Nie zdoła już panować pozbawiona sławy
Królowa. Jeśli pragniesz berło dalej dzierżyć,
Jeśli chcesz, by narody mogły jeszcze wierzyć
W to, żeś ty im królową, musisz taką władzę
Jak Marzanna okazać. Przeto tobie radzę,
Narody twe zadziwiaj! Bo niezadziwione
Nie zechcą znosić jarzma. Nakłada koronę
Złotą królom na głowę i znowu ja strąca
Zdziwiona albo chłodna rzesza, nie myśląca
Nigdy, zawsze czująca tylko i zmysłowa.
Okiem gawiedzi rządzi królów zimna głowa.
Miejże głowę na karku! Podbij sobie oko
Ludu, a przez to oko wolę, a wysoko
Znowu wzniesiesz stolicę nad gawiedzi karki
I znów bezkarnie będzie berło twoje barki
Tłumu podłego smagać, ale nie trać chwili,
Bo ludzie dziś Marzanny mocą się zdziwili,
A nie twoją potęgą. Okaż skarby, zbroje!
Niech ludy ujrzą większe jeszcze moce twoje!
Inaczej nie dasz sobie już narodem rady,
Nie stłumisz ciągłych buntów, nie ustrzeżesz zdrady;
Naród, bydlę, poczuje, jak ma mocy wiele
I swoje kły złowrogie w twoim zbroczy ciele.
Kto raz panować zaczął, temu już nie wolno
Ustępować, więc dowiedź gawiedzi, żeś zdolna
To czynić, co Marzanna, żeś najpierwsza w świecie!
Gdy o tym zwątpi gawiedź, zaraz ciebie zgniecie
Na miazgę!” Odpowiedzi słuchając, pobladła
Welinda i zwierciadło odrzuciła. Padła
Szybka o ziemię i pękła na drobne kawały.
Trzeba przyznać, że poeta dość oryginalnie zastosował określenie „podbić sobie oko”. Zazwyczaj tyrańska władza podbijała oczy swoich poddanych w sposób bardziej dosłowny. Tak czy owak wiedźma, niszcząc dar Popiela, traci także własną magiczną moc i miota się w bezsilnej wściekłości. W końcu postanawia pójść na służbę do niedźwiedzia, by odzyskać miniony splendor. Nie trzeba wielkiej przenikliwości umysłu, by zgadnąć, że wszystko źle potem czyni: koszulę szyje niedbale, kaszę przypala, biedną myszkę traktuje kopniakiem. Rozjuszony niedźwiedź nie szczędzi jej połajanek i każe się przechadzać z kluczami. Koniec złej królowej jest tyleż żałosny, co i krwawy:
I zaledwie stanęła, a już pod ramieniem
Niedźwiedź z pieca ugodził w nią wielkim kamieniem.
Obudzona krzyknęła i na ziemię padła
I czuła pośród nocy, że nią śmierć zawładła
Już, bo jej serce dziwnie jakoś teraz biło
I bo coś oddech w piersi zbolałej dławiło
I bo krew jej się lała przez usta gorąca,
Ale ledwie krzyknęła, już ja drugi trąca
Kamień w pierś, kamień trzeci jej pada na głowę
I już teraz straciła i pamięć i mowę,
I niemym trupem leży na toku skrwawionym
Popod wałem kamieni wysoko spiętrzonym.