Polska współczesnym mocarstwem, pozostającym poza tzw. chrześcijańskim kręgiem kulturowym? Czemu nie. W wizji Wspólnoty Bałtyckiej Marcina Marchwińskiego, w której zapomnieć możecie o dorabianych na siłę chrześcijańskich korzeniach Europy.

Zbliżają się obchody 1050-lecia tzw. Chrztu Polski. Rocznica wydarzenia, które już teraz próbuje się przedstawiać jako coś szczególnie doniosłego, tworzącego naszą cywilizację i kulturę, bez czego nie byłoby naszej państwowości… Ale chwilę, zaraz. Czy Polska powstała raptem, nieomal z dnia na dzień, wraz z tzw. przyjęciem chrztu? Czy rzeczywiście proces chrystianizacji przebiegał gładko i bez oporów, i został zakończony w XIII wieku, wraz z utworzeniem sieci parafii? Skąd w takim razie jeszcze na przełomie XVII i XVIII wieku głosy księży z ambon piętnujące pogańskie praktyki? I najważniejsze, czy to oznacza, że wcześniej siedzieliśmy na drzewach i nie dysponowaliśmy własnym dorobkiem kulturowym?

Gal Anonim we wstępie do swojej kroniki pisał „kraj ten […] choć otoczony przez tyle […] ludów chrześcijańskich i pogańskich i wielokrotnie napadany przez wszystkie na raz i każdy z osobna, nigdy przecież nie został przez nikogo ujarzmiony w zupełności”. Taka potęga nie bierze się przecież znikąd. Podobnie co do znacznej majętności pierwszych Piastów (dodatkowo poświadczonej choćby przez zachowane, niestety stosunkowo nieliczne, źródła materialne) kronikarze są raczej zgodni. Wspomniany już Gal opisując bogactwo za czasów Bolesława Chrobrego wspomina: „nie tylko komesowie, lecz nawet ogół rycerstwa nosił łańcuchy złote niezmiernej wagi, taki wszyscy mieli nadmiar pieniędzy. Damy zaś dworskie tak chodziły obciążone koronami złotymi, naszyjnikami, łańcuchami złotymi, naramiennikami, złotogłowiami i klejnotami, że gdyby ich drudzy nie podtrzymywali, nie mogłyby udźwignąć tego ciężaru”. Uznając nawet, że autor przesadził, to ilość kosztowności musiała być znaczna i raczej nie zgromadzona z dnia na dzień czy znaleziona w mchu i paprociach.

Historycy są w zdecydowanej większości zgodni, że przyjęcie chrztu przez Mieszka miało głównie wymiar polityczny. Sama chrystianizacja była natomiast dość powierzchowna i dotyczyła przede wszystkim najbliższego otoczenia władcy. Sami Piastowie natomiast do najświętszych bynajmniej wcale nie należeli. Co jednak, gdyby podjęli inne decyzje, a losy Polski potoczyły się inaczej? Kto z was zadawał sobie podobne pytania i snuł domysły w tym względzie? Jeśli są tu tacy, to koniecznie powinni sięgnąć po najnowszą, debiutancką powieść Marcina Marchwińskiego „Wierni Bogom. Zaginione dziedzictwo”, zaprezentowaną na 1050-lecie obchodów chrztu (choć jak się domyślam raczej w sposób niezamierzony) przez wydawnictwo Triglav.

Jak prezentuje powieść wydawca „zanurz się w opowieść, […] w której na próżno szukać wzmianek o bitwie pod Płowcami, szwedzkim potopie, rozbiorach, przegranych powstaniach i wojnach. Spotkaj się z księciem Mieszkiem, który odrzucił nęcącą wizję zbawienia i jego synem Bolesławem, twórcą Wspólnoty Bałtyckiej, unii państw wyznających wiarę w rodzimych Bogów, która na przestrzeni tysiąca lat staje się supermocarstwem. Poznaj Polskę, która nie przyjęła chrztu i pozostała Wierna Bogom.” Podzielić można ją na dwie części. Swego rodzaju retrospekcję, rozgrywającą się we wczesnym średniowieczu, oraz współczesne tego konsekwencje, w których pogańska Polska zachowała istotną w Europie, militarną i gospodarczą pozycję. Wszystko to zaś okraszone jest rodzimymi słowiańskimi wierzeniami i doprawione ciągnącym się na przestrzeni wieków katolickim spiskiem. Jak na debiut jest to od razu rzucenie się na głęboką wodę i przyznać muszę, że panu Marcinowi Marchwińskiemu w ogólnym rozrachunku całkiem zgrabnie wychodzi utrzymanie się na powierzchni.

Reasumując, nuży was historia pobieżnie i z pominięciem rodzimej kultury przedstawiana w szkołach? Wizje Polski powstałej raptem, nieomal z dnia na dzień wraz z tzw. przyjęciem chrztu? Potoczny i stereotypowo powielany obraz prymitywnych, oderwanych od pługa Słowian z radością, w pląsach i z pieśnią na ustach, przyjmujących nauki obcych kapłanów? W takim razie ta książka jest właśnie dla Was. Mawia się, że przyszłość jest trudna do przewidzenia, a historia łatwa do sfałszowania. Ta historia jest całkiem inna i na długo zapadnie w waszej pamięci.

Triglav

 

Autor: Marcin Marchwiński
Tytuł: Wierni Bogom. Zaginione dziedzictwo
Wydawca: Triglav
Oprawa: miękka
Format: A5
Liczba stron: 360
Ilustracje: tak

Podobne pozycje:
Słowo i miecz”, „Ślepy demon. Sieciech” – Witold Jabłoński
Utopie” – Konrad T. Lewandowski

Komentarze