Rękawicę zakładamy na lewą rękę, sięga do połowy przedramienia. Jest bardzo gruba, uszyto ją z kilku warstw szorstkiej skóry. I taka musi być, żeby Amira mogła na niej wygodnie i pewnie siedzieć, i nie poraniła mnie swymi szponami. Amira ma dwa lata, szarobrązowe upierzenie i jest samicą raroga (sokoła).
Należy do pana Grzegorza, sokolnika z Warszawy, i wraz z dwoma samcami – Alanem i Abdulem brała udział w XXIV Łowach z Sokołami w Ciechocinku.
1. Umówić się z panem Grzegorzem nie jest łatwo. Przekonał się o tym kierownik pewnej ekipy filmowej, chcący zaangażować go do zdjęć.
– Czy jest pan przygotowany do rozmowy ze mną? – spytał go grzecznie Grzegorz.
– Myślę, że tak.
– Bo widzi pan, rozmowa ze mną kosztuje pięćset złotych… – spokojnie komunikuje osłupiałemu rozmówcy. W ten prosty sposób pozbywa się nadmiaru dziennikarzy i filmowców, którzy go systematycznie nękają.
W tym, że wysoko ceni swoją fachowość i doświadczenie, nie ma nic dziwnego. Sokolnictwo jest zajęciem elitarnym. Myśliwych jest w Polsce ok. 120 tysięcy, sokolników – może siedemdziesięciu.
Pan Grzegorz ptakami drapieżnymi zajmuje się od 1966 roku, sokolnikiem jest formalnie od roku 1980. „W tej branży to ja jestem Fellini” – powtarza często rozmaitym filmowcom.
2. Na łowy wyruszamy w składzie: pan Grzegorz, jego asystent (wg. literatury fachowej „specjalny człowiek, używany do współpracy z psem, pokonywania przeszkód wodnych, ogrodzeń i innych przeszkód terenowych” 😉 Bartek, ja, Amira, Abdul i Alan oraz wyżeł Bodek.
Nasze wejście na warszawski dworzec, z ptakami na rękawicach budzi zainteresowanie nawet u mieszkających tam stale dżentelmenów, którzy odrywają się od oglądania telewizora.
Mała dziewczynka pyta Bartka, czy może pogłaskać Alana. Może.