Jedzenie palcami, wylizywanie talerzyków – kto z nas tego nie robi?
Ta publikacja będzie raczej krótką refleksją na temat tego, czego i dlaczego nie wypada z jedzeniem robić, o łamaniu savoire vivre’u w imię delektowania się wielozmysłowo.
Po pierwsze (NIE) BAW SIĘ JEDZENIEM!
Gdyby twórcy kulinarnych kompozycji słuchali odwiecznego zakazu i wierzyli weń jak w dogmat, to Food Design w ogóle by nie istniał! Jak już pisałam w poprzednich postach – jedzenie przestało pełnić funkcję przetrwalnikową. Jemy nie tylko wtedy, gdy jesteśmy głodni, ale gdy najdzie nas na daną potrawę ochota… Podjadanie, przekąszanie, przegryzanie… Kto z nas nie sklejał węży z chrupek kukurydzianych, nie obgryzał według własnego systemu czekolady z ptasiego mleczka, albo nie wygryzał „poduszeczek” w herbatnikach? Ja jako dziecko, niczym mrówkojad, wydobywałam językiem z woreczka ziarenka preparowanego ryżu (tu refleksja z tłem logopedycznym: taka „zabawa” spełniała rolę ćwiczeń narządów mowy! więc czemu matki nie mają pozwalać na nią swoim dzieciom?)
Doznania wzrokowe pełnią bardzo ważną rolę w postrzeganiu świata, to oczywiście dotyczy też kulinariów. Ładnie poukładane jedzenie staje się bardziej apetycznym kąskiem niż niedbale zastawiony stół. Idąc dalej tym tropem: każdy ma indywidualne poczucie estetyki i ma prawo komponować swój talerz tak, jak tylko chce! Więc pozwólmy dzieciom „klepać” pure ziemniaczane 😉
Zabawa jedzeniem pozwala na pełniejsze doznania kulinarne, bo oddziałujemy na mózg wieloma zmysłami na raz! No i rozwija wyobraźnię!
Po drugie (NIE) JEDZ PALCAMI
Dlaczego nie mamy jeść palcami? Bo brzydko? Bo brudno? Bo niehigienicznie?(Pisząc ten fragment mam przed oczami wakacyjną podróż na Krym, gdy z dzikością i głodem w oczach w trójkę wyżeraliśmy palcami z jednego garnka warzywa i mięcho robione na prawdziwym „self-made” ognisku… – gdyby ktoś nas wtedy zobaczył, głodnych, brudnych, łapczywie pożerających psuedogulasz na talerzykach z chleba lawash… rety! wyglądaliśmy pewnie jak Dzieci Kukurydzy! ALE… jak smakowało! („kebaby krymskie” wspominamy do dziś)
A dlaczego wyglądaliśmy jak dziwadła? Po prostu teraz pożeranie z jednej michy wydaje się czyś dziwnym, nieestetycznym, nieapetycznym, ale kiedyś przecież tak właśnie dawniej jedzono! Wszystko zaczęło się , gdy podczas posiłków zaczęto posługiwać się sztućcami. Używanie widelcy i noży nadało jedzeniu pewnego dystyngowania. Tak jadało się „elegancko”, ale sztućce stały się pewnym zapośredniczeniem, zwiększając przez to dystans do jedzenia.
Poglądowo polecam fragment filmu „Konopielka” : po 13 minucie, dokładnie 13:10
Jedząc palcami możemy wyczuć strukturę jedzenia, jego konsystencję i wiele innych cech, które później odnajdujemy również na podniebieniu. Nie wiem jak Wy, ale ja uważam, że takie wzmocnienie doznań to super sprawa!
Po trzecie (NIE) OBLIZUJ TALERZY
Nie znam chyba osoby, która w domowym zaciszu nie wyliże talerzyka z resztek smakołyków. Oczywiście NIE POLECAM robić tego publicznie (no chyba, że w gronie przyjaciół – przyjaciele zawsze rozumieją 😉 ) i przyznam Wam się, że jedząc w restauracjach mam czasem myśli „why oh why…” i nieodpartą pokusę popełnienia etykietowego grzechu.
Zastanówcie się, czemu to, co jest niedopuszczalne w zasadach savoire vivre tak bardzo, bardzo kusi 😉 mi na myśl przychodzi znów chęć łamania tego dystansu między jedzeniem a jedzącym. Bo kto nam zabroni delektować się jedzeniem do ostatniego okruszka?
Dla portalu Smaki z Polski: Agnieszka Kaczmarek.