Potrawy z jąder, móżdżków, czy serc – brzmi dość ekstremalnie? Jednak Polacy coraz chętniej sięgają po nowe, kulinarne doznania. „Kuchnia dla odważnych. Podroby” to zbiór aż 1134 przepisów z różnych zakątków całego świata.

 

Rozumiem Pana zainteresowanie kuchnią i gotowaniem, jednak zastanawiam się skąd pomysł, aby zająć się właśnie podrobami. Czy inspiracją były liczne podróże oraz poznawanie tamtejszej kuchni?

 .

Walenty Kania: Gotowanie było moją pasją od zawsze. Miałem możliwość próbowania różnych „dziwactw” kulinarnych, głównie dzięki moim rodzicom, dziadkowi Dziadek był jeńcem wojennym i został wywieziony do Holandii. Miał tam możliwość gotowania, gdyż był kucharzem. Poznał bardzo dobrze kuchnię hinduską, francuską, angielską i tę wiedzę przekazał mojej mamie. Można więc powiedzieć, że wpływ na moje umiejętności kulinarne mieli w głównej mierze dziadek wraz z mamą.

Nie ukrywam, że wyjazdy również przyczyniły się do poszerzenia mojej wiedzy w tej dziedzinie. Poznałem kuchnię azjatycką, jak i australijską. Miałem okazję spróbować kangura, krokodyla, warana australijskiego, czy też robaki.

.

Jak wrażenia?

Żałuję, że od samego początku nie prowadziłem notatek. Książka, którą z początku chciałem napisać miała być o nieco innej tematyce, niż ta, która właśnie została wydana. Jednak z racji braku notatek, byłoby mi trudno ją stworzyć. Dlatego też poszedłem w kierunku podrobów. Zdziwiłem się, że nikt dotychczas nie podjął się podobnego tematu. Oczywiście pojawiło się na rynku kilka książek o podobnej tematyce, jednak były one bardzo ubogie w treść. Jedna, z lat 80. Miała 271 przepisów na podroby, lecz nikt nie stworzył –nazwijmy to – encyklopedii. Zacząłem więc gromadzić materiały.

.

Rzeczywiście – „Gromadzić” to odpowiednie słowo – Pańska książka zawiera dokładnie 1134 przepisy.

Byłoby ich jeszcze więcej, lecz poczułem się już trochę zmęczony. Podpisałem z wydawnictwem umowę, książka miała powstać, lecz nie mogłem dogadać się z wydawcą. Dlatego też założyłem swoje własne wydawnictwo. Nie jest trudno wydać książkę. Polacy są w czołówce w wydawaniu książek nie poprzez wydawnictwa już istniejące, tylko poprzez takie, które sami zakładają. Nie musi być nakład w tysiącach, jak to było dawniej. Największy koszt to korekta i samo składanie tekstu. Jest możliwość również cyfrowego wydawnictwa, więc nie ma problemu. Książka, którą wydałem liczy 514 stron, jest więc dość gruba i nie zawiera zdjęć – znajdziemy tam same przepisy.

.

Któreś z nich są dla Pana szczególnie bliskie?

Owszem. Są tam także przepisy, które zaczerpnąłem z notatek moich krewnych. Nie jest ich wiele ponieważ nie samymi podrobami się żywili.

.

Czy zdarzały się sytuacje, w których dane osoby zarzekała się, że nie zjedzą podrobów, a Pan przygotował je w taki sposób, że ludzie zmieniali zdanie na ich temat o 180°?

Tak, takie sytuacje miały miejsce. Niedawno na Festiwalu Piwa przyrządziłem flaki z mózgiem po węgiersku. Ludzie nigdy nie próbowali tego typu rzeczy. Sama świadomość, że jest to mózg sprawia, że reagują czasem z niechęcią. Jednak bardzo często spotykam się z tym, że ludzie są chętni na nowości i mają ochotę spróbować czegoś nowego.

Dziś, na moim Facebooku zamieściłem konkurs, w którym do wygrania jest moja książka. Pod tą wiadomością znalazłem pytania o to, gdzie można kupić móżdżek. Faktycznie, może być to nieco problematyczne, lecz zaczynam zauważać, że moda na podroby wraca.

W stolicy dużo łatwiej można znaleźć tego typu produkty. Sam miałem okazję przekonać się, że można tam kupić policzki, grasice, ogony wołowe, czy też gotowe potrawy z podrobów. Powoli, w większych miastach będzie coraz łatwiej z ich znalezieniem.

.

Jedną kwestią jest to, że restauracje z tego typu daniami zaczynają się otwierać, a druga kwestią jest dostępność produktów. Jeżeli chciałabym przyrządzić móżdżek – miałabym problem, aby go dostać. Czy rozwiązaniem byłoby pójście do sklepu mięsnego i złożenie specjalnego zamówienia na dane produkty?

Z tego typu zamówieniami nie powinno być problemu. Jeżeli chciałaby pani zamówić, to powinni oni to dostarczyć. Ja miałem ostatnio problem, żeby zdobyć wymię, gdyż idzie ono najczęściej do zmielenia jako karma dla psów. Szczerze powiem, że brali mnie za świra (śmiech). Jednak, jak się pójdzie na bazar i porozmawia, to nie powinno być problemu ze zdobyciem takich produktów.

.

Czy w przyszłości planuje Pan otwarcie restauracji? To by było coś.

Na dzień dzisiejszy skupiam się na promocji mojej książki. Nastawiam się także na stworzenie własnej telewizji. Mam w planach nagrywać „dziwactwa” kulinarne, czyli to, czego nie można zjeść wszędzie. Znam osoby, które świetnie znają się na kuchni arabskiej oraz azjatyckiej. Chcielibyśmy zacząć nagrywać, lecz póki co problemem jest brak dobrego operatora kamery. Jeżeli ktoś jest chętny do kręcenia to proszę pisać do mnie na Facebooku.

.

Mówimy o telewizji internetowej?

Jak najbardziej. Internet jest dziś potęgą. Większość ludzi ucieka właśnie tam. Oczywiście, jeżeli ktoś zaproponowałby mi udział w jakiejś dużej stacji telewizyjnej, abym dla nich gotował, to pewnie bym nie odmówił (śmiech).

Jednak póki co chciałbym porobić coś w tym kierunku sam. Chcę zdobyć doświadczenie, ponieważ nie miałem jak dotąd okazji gotować na ekranie.

.

Polacy coraz częściej zaczynają eksperymentować w kuchni. Otwieramy się na różne nowe rzeczy. Czy podroby nie zaczynają powoli znowu wracać do łask?

Można powiedzieć, że tak. Jednak dopiero to będzie modne – potrzeba do tego czasu.

Dziś jest moda na wegetarianizm, weganizm, zdrowe odżywianie się. Kiedyś moda musi się skończyć i powrócimy do normalności. Ludzie nie chcą się żywić tylko roślinami.

.

W Polsce istnieją już oryginalne restauracje, w których np. klienci jedzą w kompletnych ciemnościach i dopiero po spożyciu dania, dowiadują się, co właśnie jedli. A zdarza się, że jedzą rzeczy z grupy tych „ekstremalnych”. Co ciekawe – chętnych nie brakuje, a wręcz przeciwnie.

Świetny pomysł z tego typu restauracją. Ludzie widząc dania „ekstremalne” boją się spróbować. Jednak, gdy przyrządzi się danie w taki sposób, że nie do końca mają świadomość, co znajduje się na ich talerzu, prędzej zjedzą i nie będą wybrzydzać.

 Ostatnio przyrządziłem ślimaki po nigeryjsku. Moja znajoma nie chciała ich tknąć. Po dłuższym namawianiu spróbowała. Była bardzo zdziwiona, że ślimaki są takie smaczne. To samo dotyczy żabich udek. Jakiś czas temu podałem je moim znajomym, którzy byli zdziwieni, że są tak smaczne. Mają smak podobny do kurczaka.

.

Planuje Pan wydać w przyszłości kolejną książkę?

Tak, mam ją już nawet napisaną. Jest ona o rakach i zawiera 101 przepisów. Nikt podobnej książki jeszcze nie stworzył. Mam także zebranych około 60 przepisów na żółwie, około 50 przepisów na żabie udka, około 400 przepisów na gęsi, około 200 przepisów na króliki, kaczki i tyle samo na drobne ptactwo jak wróble, kwiczoły, bekasy i kruki. Gromadzę książki kulinarne od 15 lat. Chodzę głównie do antykwariatów i po targach ze starociami, dzięki czemu moja kolekcja ciągle się powiększa. Lecz nie są to tylko książki kulinarne, ponieważ interesuję się także hodowlą zwierząt.

Moją ostatnią książkę pisałem „na raty”, lecz w 2103 roku siedziałem od rana do wieczora, dzień w dzień, aby ją napisać. Byłem bezrobotny więc teraz muszę na sprzedaży odrobić straty materialne. (śmiech)

.

Jest to dość czasochłonne.

Dokładnie. Książkę pisałem około 10 lat. Książka ta jest dla pasjonatów podrobów. Znajdują się tam przepisy zaczerpnięte z różnych miejsc na świecie. Jest w czym wybierać. Pasjonatów takiej kuchni nie brakuje, więc myślę, że książka jest jak najbardziej trafiona. „Podrobożercy” zapraszam do kupowania mojej książki. Wystarczy wejść na moją stronę internetową www.walentykania.pl.

.

Rozmawiała Anna Białka

Komentarze