Inspiracja to jedna z najważniejszych rzeczy, która sprawia, że wymyślam nowe rzeczy, że potrafię łączyć kilka składników w jedno danie. Jednym słowem to to, czym jest natchnienie dla artysty, znajomość nut dla muzyka.
Mam kilku swoich ulubionych kucharzy i cukierników – a właściwie mistrzów w swoim fachu, których pracę podziwiam z zapartym tchem oglądając coraz to nowe arcydzieła. Myślę, że dotarcie do takiego poziomu nie jest tylko i wyłącznie kwestią umiejętności, ale też talentu i niesamowitej wyobraźni.
Chcę wam przybliżyć osobę, którą podziwiam od kilku lat – Adriano Zumbo. Możecie go znać jako częstego gościa w australijskiej wersji Mastr Chef’a, jednak moja fascynacja jego techniką zaczęła się trochę wcześniej, kiedy to szukałam przepisu na słynny croquembouche (tak, od kilku ładnych lat przymierzam się żeby zrobić to cudeńko). Przepisy Adriano są praktycznie niemożliwe do przygotowania w domu, a ich pogięta receptura dość mocno wkracza w świat chemii. Tak! Chemii! Często używa isomaltu czyli pewnego rodzaju słodkiej substancji, która może z powodzeniem zastępować cukier, ale jest trwalsza i łatwiejsza we współpracy. Uwielbia zaskakiwać swoim ekscentrycznym podejściem i mam nadzieję, że uda mi się kupić kilka jego wyrobów (niestety dostępnych jedynie w Australii).
Adriano Zumbo to Australijczyk słynący ze swojego zamiłowania do perfekcji, doskonałości, łamania standardów. Patrząc na jego ciasta i ciasteczka nigdy nie jestem pewna czy nie są z plastiku. Na zdjęciach przedstawiam wam najpiękniejsze i chyba najbardziej widowiskowe desery tego artysty.
.
Katarzyna Dolata