Zawsze interesowały mnie zawody, których już nie ma czy wręcz na naszych oczach odchodzą w zapomnienie. Kowale, Zdunowie czy Bednarze – nikt z pokolenia dzisiejszych account managerów czy creative headów nie będzie wiedział o kim mowa.

Ale są jeszcze ludzie, którzy pamiętają i tę pamięć pięlęgnują. A co najważniejsze twierdzą, że niektóre zawody takie jak na przykład plecionkarstwo wcale nie ginie! Czy to naprawdę możliwie, żeby przeżywały swój powrót? O tym, że plecionkarstwo stanowi wciąż żywy i barwny element kulturowego krajobrazu rozmawiam z Pauliną Adamską – Malesza – prezeską Stowarzyszenia Serfenta. 

.

Rafał Soliński

Fot. Rafał Soliński

Jakie są tradycyjne zawody, które należy chronić? Czy wśród nich są także osoby zajmujące się plecionkarstwem?

W tym momencie interesujemy się plecionkarstwem, jednak w kolejce czekają kolejne tradycyjne zawody, dla których planujemy analogiczne projekty, jak realizowane dotychczas. Najbardziej fascynuje nas garncarstwo i tkactwo. Generalnie realizowane przez nas przedsięwzięcia prowadzą do koncepcji Centrum badań nad rzemiosłem, w ramach którego zajmowalibyśmy się szeroko rozumianą rewitalizacją rzemiosła – dokumentacją, edukacją czy promocją. W toku naszej działalności nawiązaliśmy obfitą współpracę z wieloma instytucjami w Polsce i za granicą. Czas najwyższy by dzielić się zdobytą wiedzą i doświadczeniem.

.

Czym zajmuje się Stowarzyszenie Serfenta?

Rolą naszego Stowarzyszenia jest dokumentacja i popularyzacja plecionkarstwa jako rzemiosła i sztuki. Staramy się je jak najdokładniej zbadać – przede wszystkim prowadząc etnograficzne badania terenowe, gdyż uważamy, że właśnie w ten sposób jesteśmy w stanie dotrzeć najbliżej – poznać samych twórców, ich życie i pracę. Prowadzony przez nas zapis jest bardzo staranny – zależy nam na uchwyceniu każdego szczegółu przekazu. Dodatkowym, bardzo istotnym, elementem prowadzonych przez nas badań jest nauka rękodzielniczych technik od mistrzów plecionkarstwa. Staramy się wciąż doskonalić i poznawać nowe tajniki tego zawodu tak, aby móc je dalej przekazywać, m.in. podczas prowadzonych warsztatów.

Opisane działania realizujemy w ramach projektów, z których pierwszym był „Plecionkarskim szlakiem Wisły” rozpoczęty w 2009 roku. Wówczas także zaczęliśmy cykl badań w terenie. Przemieszczając się wzdłuż doliny królowej polskich rzek, przebyliśmy tysiące kilometrów i w każdym odwiedzanym regionie spotykaliśmy osoby trudniące się tym rzemiosłem – „dyplomowanych” twórców ludowych, rzemieślników o artystycznym zacięciu, zawodowców pracujących na zlecenia, kontynuatorów „cepeliowskiej” tradycji, a także profesjonalnych artystów.

Główny wniosek nasuwający się po badaniach w terenie to fakt, że plecionkarstwo stanowi wciąż żywy i barwny element kulturowego krajobrazu. Najczęściej czytamy o nim jako o ginącym zawodzie, odłożonym na półkę z napisem „rozdział zamknięty”. Jest wręcz nieporozumieniem pisanie o nim w czasie przeszłym, co wciąż ma miejsce. Nie tylko można spotkać wielu aktywnych twórców, ale ta dziedzina wciąż się rozwija i zmienia, swobodnie traktując kanony i wymogi zarezerwowane dla tradycyjnego pojęcia „plecionki”.

W toku prowadzonych działań podjęliśmy również decyzję o podążaniu tropem Konwencji UNESCO w sprawie ochrony niematerialnego dziedzictwa kultury, która obejmuje zainteresowaniem również tradycyjne rzemiosło. Obecnie poszukujemy dobrych praktyk w zakresie niematerialnego dziedzictwa w innych krajach i planujemy wpis plecionkarstwa na krajową listę niematerialnego dziedzictwa.

 .

Plecionkarstwo to sztuka, która chyba już odchodzi w zapomnienie. A może jednak nie?

1604662_849350575083225_2501638514498223184_n

Fot. Rafał Soliński

Absolutnie nie. W toku naszych projektów pokazujemy, że nadanie plecionkarstwu określenia „ginący zawód” równa się z jego przedwczesnym uśmierceniem. Tymczasem cały czas, do tej pory, gdziekolwiek się udamy wyjeżdżając z miasta, jest ogromna szansa, że zatrzymując się na chwilę i rozmawiając z mieszkańcami wsi, spotkamy tradycyjnych twórców. Przekonaliśmy się o tym wielokrotnie podczas prowadzonych badań terenowych.

 .

Czym w ogóle jest plecionkarstwo, jak długo ta sztuka funkcjonuje na ziemiach polskich? Jakich materiałów używano a używa się obecnie? 

Jest to rzemiosło, a zarazem sztuka wyplatania, łączenia ze sobą materiałów. Dawniej tylko naturalnych, obecnie także współczesnych, np. pochodzących z recyklingu. Plecionkarstwo sięga tysięcy lat. Znaleziska najstarszych obiektów, jak np. Człowiek lodu Otzi, który nosił plecione buty, pokazują, że plecionka była obecna już wówczas. Materiały naturalne pozostają bez zmian – wiklina, korzenie i gałęzie drzew (głównie sosny w Polsce), łyko, łuba, słoma, rogożyna. Pojawiają się jednak materiały recyclingowe, obecnie powszechnie dostępne.

Plecionkarstwo jest rzemiosłem uniwersalnym i ponadczasowym, spotykanym wszędzie, na całym świecie. Techniki plecionkarskie pozostają niezmienne, natomiast kluczowe są umiejętności związane z tym rzemiosłem i one właśnie są chronione w ramach Konwencji UNESCO w sprawie ochrony niematerialnego dziedzictwa kultury. Nie zamykamy się w sztywnych ramach tradycji, lecz poszukujemy dostępnych rozwiązań szeroko, również poza granicami kraju. Inspirują nas kraje takie jak Dania czy Norwegia, gdzie nastąpiło załamanie związane z bezpośrednim przekazem treści kultury tzw. tradycyjnej, co jednocześnie pozwala spojrzeć na temat bardzo otwarcie i kreatywnie – wciąż szukać nowych ścieżek rozwoju. 

 . 

Ciekawą inicjatywą są wyprawy etnograficzne w poszukiwaniu tradycyjnych plecionkarzy. Jak wielu jeszcze ich w Polsce zostało i jak wyglądają takie wyprawy?

Podczas 1 projektu poznaliśmy ok 30 osób, podczas kolejnego – drugie tyle i ta liczba wciąż rośnie. Spokojnie można powiedzieć, że to jest liczba podawana w setkach. Patrząc choćby na dwa największe ośrodki plecionkarskie w Polsce – okolice Rudnika nad Sanem i Nowego Tomyśla, możemy się spodziewać naprawdę sporej liczby osób. Są to w dużej mierze osoby w wieku średnim i seniorzy, dlatego baczną uwagę zwracamy na młode pokolenie zainteresowane tematem. Każda wyprawa jest poprzedzona starannym planowaniem. Istotna jest trasa, miejsce, czas, którym dysponujemy, ale również nadrzędny temat – czy ma to być wywiad poznawczy, czy kolejne, pogłębione spotkanie. Dysponujemy kwestionariuszem badawczym, który przygotowaliśmy na początku naszej plecionkarskiej przygody we współpracy z prof. Zygmuntem Kłodnickim. Na miejscu tak naprawdę wiele zależy od danej osoby.

Często się zdarza początkowe napięcie, szczególnie gdy przyjeżdżamy pierwszy raz, lub też gdy plecionkarz udziela takiego wywiadu po raz pierwszy. Wówczas w grę wchodzi przekonywanie, uspokajanie, budowanie relacji i przyjaznej atmosfery. Prowadzimy spokojną rozmowę, wypytując stopniowo o wszystkie istotne kwestie z kwestionariusza. Na początku zdarzało się nam siedzieć z kartką w dłoni, lecz teraz skupiamy się na konkretnej sytuacji i miejscu oraz na tym, co akurat się dzieje, być może – jesteśmy świadkami wyplatania? Pytania, które muszą zostać zadane mamy w głowie. Badania terenowe często na długo zapadają w pamięć. M.in. przez to, że podczas nich rozmówcy nierzadko dzielą się sobą. Jesteśmy zapraszani do domów, częstowani smakołykami, goszczeni zgodnie z powiedzeniem „Gość w dom, Bóg w dom”. Nie raz pamiętam, jak podczas wywiadu leciały łzy. Może ta sytuacja, gdy wiesz, że ktoś odwiedza Cię i nie wiesz czy go jeszcze zobaczysz, powoduje, że stajemy się bardziej otwarci, wylewni? Nasze pytania nie są oczywiste – pytamy np. o powody, dla których dana osoba trudni się plecionkarstwem. Czasem trzeba się zastanowić i zadać sobie to pytanie być może pierwszy raz w życiu. A odpowiedzi bywają zaskakujące.

.

Wydaje się, że plecionkarstwo traktowane jest trochę po macoszemu w odróżnieniu na przykład od garncarstwa, które przeżywa teraz swój renesans a jak to jest właśnie z plecionkarstwem?

10569088_851376124880670_5660460023659830661_n

Fot. Rafał Soliński

Można powiedzieć, że do tej pory plecionkarstwo czekało na swój czas. W dużej mierze powodem jest niski status tego rzemiosła na polskiej wsi. Nie tylko kojarzył – i wciąż się kojarzy – z biedą, ale nie był też niczym nadzwyczajnym. Wyplatać mógł ten, kto miał czas, podstawowe umiejętności i dostęp do materiałów. Ten ostatni warunek bardzo łatwo było spełnić – plecionkarze korzystają z tego, co jest w ich najbliższym otoczeniu. Czas – o to najłatwiej było zimą, kiedy inne prace rolnicze były w uśpieniu. Do tej pory zachowały się powiedzonka odnotowywane przez nas w wielu krajach, typu: „Ucz się, bo inaczej zostaniesz koszykarzem” etc. Jeśli natomiast chodzi o umiejętności – trzeba poświęcić wiele czasu by stać się w tej dziedzinie mistrzem. Nie sztuką jest bowiem wykonać byle jaki kosz, ale wypleść go tak, by nie tylko spełniał funkcje użytkowe, ale i był piękny. Plecionkarstwo doczekało się prawdziwego renesansu kiedy nastała moda na „wieś” i „ludowość”. Walory estetyczne zaczynają dostrzegać zarówno artyści eksperymentujący z plecionką, ale i antropolodzy:

Sztuka współczesna zwraca uwagę na zjawiska wcześniej mało doceniane czy wręcz niezauważone: na grę rytmów, przenikanie form, ekspresję splotów.

/Aleksander Jackowski, Polska Sztuka Ludowa, Warszawa 2002/

Poza tym – jeśli mówimy o plecionkarstwie – do tej pory nie było prowadzonych badań porównawczych na terenie całego kraju, jedynie w aspekcie kilku wybranych regionów. Badania koordynowane przez Ministerstwo Kultury („Ginące Zawody” z 1997 roku) czy przez Polskie Towarzystwo Ludoznawcze („Ginące zawody między Wisłą a Bugiem” z 1995 roku) wymagają aktualizacji. Staramy się uzupełniać tę lukę i w miarę możliwości pokazywać światu zasoby drzemiące w polskim rzemiośle.

 .

Na stronie Stowarzyszenia można przeczytać, że Waszym celem, czy marzeniem jest uruchomienie działalności Centrum Badań nad Rzemiosłem. Czym miałoby się zajmować Centrum?

Tak, poniekąd już to się dzieje. Prowadzimy badania terenowe, które traktujemy jako konieczną podstawę naszych działań, następnie opracowujemy materiały zarówno w sposób naukowy, jak i ten bardziej dostępny dla każdego odbiorcy- wizualny, artytystyczny. Na podstawie zgromadzonych materiałów (podczas badań nagrywamy, robimy zdjęcia, nagrywamy, następnie spisujemy materiał badawczy) tworzymy archiwum, które będzie upublicznione. Mamy doświadczenie w organizacji spotkań naukowych, edukacyjnych i artystycznych oraz liczne grono współpracujących organizacji. Marzy nam się rozwijanie w kierunku kolejnych dziedzin rzemiosła, jednak dążymy w tym kierunku powoli, biorąc pod uwagę nasze możliwości, jak też środki, które jesteśmy w stanie otrzymać na taką pracę. Poruszamy się w dziedzinie kultury, a więc bazujemy na środkach publicznych, które stanowią ogromną część finansowania naszej pracy. Jednakże już teraz zapraszamy do współpracy wszystkie chętne osoby i instytucje, którym bliska jest nasza idea. W przypadku realizowanych w naszym środowisku projektów trzeba planować działania z wyprzedzeniem kilku lat.

.

Gdzie można Was spotkać? Bierzecie udział w festynach i jarmarkach, a może organizujecie warsztaty i spotkania?

1622705_888073531210929_711047399696904902_n

Fot. Rafał Soliński

Na co dzień pracujemy w Cieszynie, na samej granicy, biuro mamy w budynku dawnego przejścia granicznego. W najbliższym czasie pojawi się również nasza wystawa Viva basket!, która jest częścią projektu o tej samej nazwie i będzie można ją zobaczyć w przyszłym roku w styczniu i lutym w Zamku w Cieszynie oraz marcu i kwietniu w Krzywym Kominie we Wrocławiu. Z wystawą będzie związany cykl warsztatów plecionkarskich dotyczący polskich i norweskich technik wyplatania. Zaprosimy do ich prowadzenia mistrzów plecionkarzy poznanych podczas ostatniego cyklu badań terenowych. Jesteśmy również w sieci, zapraszamy do bycia z nami na profilu na facebooku. Codziennie wrzucamy ciekawostki z życia organizacji i świata plecionkarskiego.

.

Rozmawiała Katarzyna Zarówna 

Komentarze