„Sługa Boży” to tom opowiadań o inkwizytorze Mordimerze Madderdinie. Poddane przeredagowaniu opracowanie, uzupełnione o nieznany wcześniej materiał Czarne płaszcze tańczą i oddane czytelnikom do rąk w 2006 roku, do dziś robi furorę. Przez wielu określane mianem „korony polskiej fantastyki”. Muszę się przyznać, że i ja musiałam ulec urokowi Jacka Piekary i jego Sługi Bożego, Mordimera.

Chciałoby się powiedzieć: krótko, zwięźle i konkretnie. To chyba najlepszy sposób by opisać sposób w jaki pisze autor cyklu o inkwizytorze. Akcja jest wartka, bohaterowie żywi, rzeczywistość mroczna, ale i zabawna oraz pełna ironii. Z tą książkę nie sposób się nudzić. Podczas mojej podróży wraz z Mordimerem przez cały czas serce biło mi jak szalone. Dziwię się, że wytrzymałam i „nie zeszłam” na zawał. Zastanawiam się czy podobnie zareaguję na „Przenajświętszą Rzeczpospolitą”…?


Dodam jeszcze, że po Jakubie Wędrowyczu, książka Piekary to naprawdę miła odskocznia. Jeśli miałabym wybierać między tymi dwoma, zrobiłabym to w ułamek sekundy. Trudniej byłoby mi wybrać między Panem Lodowego Ogrodu i Sługą Bożym, ale chyba i tak wybrałabym dzieło autorstwa Jacka Piekary. Jerzy Grzędowicz pisze naprawdę świetnie, ale Piekara to po prostu gigant. 

.

O co chodzi?

Przede wszystkim wkraczamy w mroczny i dość pesymistyczny świat. Pierwsza scena Czernych płaszczów to odrąbane głowy bandy złodziei i morderców, którzy aby skuteczniej terroryzować mieszkańców miasteczka, przebierali się za wilkołaki. d41d804f7600b020e38f749e6bfd8944Mordimer i jego towarzysz nostalgicznie wpatrują się głowę ślicznej, jasnowłosej dziewczyny, której piękną twarz przysłania plama zaschniętej krwi. „Czego to ludzie nie robią?” – pada pytanie bez odpowiedzi. 

Chwilę potem przenosimy się w małomiasteczkowy, średniowieczny klimat. Podczas uczty na cześć inkwizytorów ci nadużywają alkoholu (stały element zarówno polskiej fantastyki, jak i rzeczywistości). Pojawiają się kurtyzany, wymioty, rozboje, próba morderstwa… No wszystko to co w polskiej fantastyce jest prawie zawsze na porządku dziennym. Mimo wszystko, tutaj jest trochę inaczej. 

Pomijam już to, że książka jest naprawdę dobrze napisana i to z pewnością lepiej niż wiele innych o podobnej tematyce. W Mordimerze jest coś bardziej skomplikowanego, bardziej złożonego niż w Geralcie czy Vuko Drakkainenie. Pamiętajmy również, że inkwizytor ma naprawdę dobre serce i szczerze dąży do prawdy. Po prostu żyje w świecie na tle którego jawi się jako bohater pozytywny, choć z pewnością nie jest fanatykiem.

Nie wzbrania się wziąć pieniędzy za „robotę”, choć nie powinien. Powstrzymuje towarzysza przed zabiciem dziwki, ale jak potem sam mówi: tylko i wyłącznie dlatego, że podzielili się po dwie, a on żadnej ze swoich nie odda… Przy innej okazji Mordimer odmawia kurtyzan, ale jak sam mówi: „wbrew sobie”. Ten wątek oczywiście nie jest najważniejszy, chyba pierwszy raz spotkałam się w polskiej fantastyce z sytuacją w której główny bohater tak chętnie odmawia współżycia z paniami do towarzystwa. Już choćby to jest intrygujące…

To jednak nie wszystko. Mordimer nie jest zwykłym inkwizytorem, a świat w którym przyszło mu żyć, jest pod wieloma względami różny od naszego. Jak w tych różnicach, takich jak aniołowie, którzy z chęcią objawiają się bohaterom powieści, lub czarnoksiężnikom próbującym okiełznać tajemnice śmierci; czarownicom, knującym złowrogie plany czy wreszcie potężnym demonom z piekła rodem; ja w tych różnicach widzę jedynie podkreślenie tego jak podobny jest świat Mordimera do naszego. 

Co prawda trudno twierdzić, że w naszym świecie Jezus zszedł lub nie zszedł z krzyża i wymordował mieszkańców Jerozolimy (aktualnie przecież badamy czy taka postać rzeczywiście kiedykolwiek istniała). Nie zmienia to jednak faktu, że te różnice jedynie podkreślają na czym polegać powinna działalność inkwizycji. Mordimer jest zaś dobrym przykładem lojalnego, choć nie zawsze wiernego w 100%, szeregowego żołnierza, który poważnie podchodzi do swojej misji i w ten sposób, próbuje wnieść trochę światła w mroczny i opętany religijnym zapałem świat wieków średnich.

.

Czy warto?

Warto! I to z wielu powodów. Nie wiem jak wy, ale jak bardzo lubię klimaty średniowieczne. Wysoko cenię fakt, że autorowi udało się sprawić wrażenie, że główny bohater jest człowiekiem swojej epoki. Inkwizytor jest tak bardzo zakorzeniony w swoim czasie, że wydaje się być jednym z niewielu (o ile nie jedynym), który bierze sprawy poważnie. Ten zadziwiający efekt do złudzenia przypomina mi współczesność. Jedynym problem jest chyba fakt, że brakuje nam choćby tego jednego sprawiedliwego…

Kolejnym ważny powodem, który przemawia za Sługą Bożym, jest wyjątkowo ponury i mroczny klimat. Zupełnie inny od powieści Sapkowskiego czy Jabłońskiego, ale jednak wciągający i dostarczający emocji. Akcja zakręca czasami na tyle szybko, że można wypaść z fabuły, jeśli prześpi się stronę czy dwie – czyli kolejny duży plus.

Jednak tym co mi się podobało najbardziej było postawienie ironicznej kropki nad i, jako ostatecznego sposobu podejścia do książkowej rzeczywistości Mordimera. Piekarze udało się o wiele więcej niż napisanie kolejnej dobrej książki fantastycznej z rodzimej stajni. Cykl o inkwizytorze zaskoczy Was bardzo wieloma niespodziankami, a każda z nich jest warta chwil poświęconych na jej odkrycie.

Macie na to moje słowo!

.

Klaudia Bąk

Komentarze