Następuje teraz moja ulubiona, bo najbardziej mroczna część utworu, zatytułowana Zwycięstwo Popiela. Złowrogi „król Północy” nie zwycięża jednak z pomocą wojsk, lecz posługując się przede wszystkim podstępem i czarną magią. Ma tym bardziej ułatwione zadanie, że jego oponent Krakus coraz silniej przechodzi na ciemną stronę, a jego duch pogrąża się w mroku. Dotychczasowy poligamista i cudzołożnik staje się zbrodniczym tyranem. Jak widzimy wizja Dzieduszyckiego naszych pradziejów niewiele ma wspólnego z grzecznymi bajędami dla dzieci i być może w tym tkwi rozwiązanie zagadki, dlaczego utwór nie został dobrze przyjęty ani też włączony do narodowego kanonu. „Sławianie, my lubim sielanki…” – przekonywał nie bez przyczyny Literat w mickiewiczowskich Dziadach.
.
Krakus po ciemnej stronie mocy
Targany wyrzutami sumienia król opuszcza jak niepyszny chatę wiedźmy Welindy i wraca do Krakowa. Tam dowiaduje się, jak tragiczny skutek miały wydane minionej nocy rozkazy: Kolęda wygnana wraz z synkiem na mróz i zawieję, zaginęła bez wieści. Ginie sługa, który donosi o tym Krakusowi i odtąd będą ginąć wszyscy, którzy ośmielą się rzucić prawdę w oczy okrutnikowi. Władca zaczyna szaleć i jego władanie przypomina jako żywo schyłek panowania Bolesława Szczodrego/Śmiałego:
Z rozpaczy Krakus pije, szaleje i hula,
Głośno powiada, że żyć cnotliwie nie warto
I że sumienie jemu z wnętrzności wydarto
Mocą nieszczęść, na które nie zasłużył sobie.
Na świecie sobie przykrzy, tak jak upiór w grobie
I jakby upiór śmiechem przeraża narody.
Noce w dnie zamieniając posiwiał król mlody,
Puchar jedyną radą, przyjacielem trunek,
A gdy skarbów nie starczy, pomocą rabunek.
Między śmieszków i błaznów złoto garścią ciska,
A skoro złota jemu nie stanie, uciska
Naród cały…
.
Nawet bowiem baśniowy król musi skądś brać fundusze, toteż nie waha się sięgnąć po terror i rabunek. Bezmyślnie przy tym trwoni skarby zdobyte nieprawymi środkami lub tezauryzuje je w ziemi, jak sam powiada, „dla trupów zabawy”. Mamy więc nie tylko do czynienia z twardymi rządami, ale po prostu z obłędem, który zawsze najtrudniej dostrzec u rządzących. Jednym z przejawów owego szaleństwa jest także budowa za życia ogromnego kurhanu. Powstanie sławetnego Kopca Krakusa ukazane zostało w sposób niekonwencjonalny, acz ciekawy i pomysłowy:
.
.
Potem sobie grób kazał wykopać wspaniały
Tam, gdzie mnogie narodu wpierw mogiły stały,
Miał stanąć jeden kopiec pod chmury wysoki,
A pod kopcem grób czarny jak piekło głęboki.
Zwołano ludzi tysiąc i kopać kazano,
Kości umarłych w stosy białe pozrzucano
Dokoła i mogiła coraz wyżej rosła,
Wreszcie z ziemi stanęła wieżyca wyniosła
Przez ludzi usypana, a kości dokoła
Leżały niegrzebane. Nocą czaszka woła
Każda o pomstę, jęczą złamane piszczele
I skargę słychać w szarym po trupach popiele.
Za zbrodnie i szaleństwa monarchy płaci jak zwykle lud, który w końcu zaczyna się buntować. Pod krakowskie wały przychodzą głodne rzesze, znękane dodatkowo suszą, wywołaną oczywiście przez Popiela. Widok takiego mrowia nieszczęśników budzi w Krakusie resztki sumienia, co dowodzi, że nie stał się jeszcze kopią swego czarnego adwersarza. Obiecuje ludowi, że znajdzie sposób na poprawę jego bytu, po czym udaje się do małżonki z żądaniem, by zaśpiewała czarodziejską pieśń, która niegdyś uszczęśliwiała naród. Sapucha, wciąż udająca Żywę, początkowo sprzeciwia się woli króla, zdając sobie sprawę, że nie zdoła spełnić życzenia, w końcu jednak ulega z mężowskim mieczem nad głową. Z ust złej wiedźmy dobywa się straszliwe wycie, które ma oczywiście przerażające skutki:
Pani usta rozwarła, pierwszy głos wydała,
Nie śpiew to był, to wrzask był, a rzesza tam cała
Wstrętem przejęta padła twarzą w przód na ziemię.
Krakus zadrżał. Tam u stóp pani zbrzydłe plemię
Gadów zasyczało. Woń siarki kraj zaległa,
Na niebo ciemność ruda, złowroga wybiegła,
Podobna do pożaru. Krwawe słońce jękło
Zachodząc, był to taki jęk, jak gdyby pękło
Niebu serce odwieczne. Wichrem zaszumiało,
A Krakus poznał, że się potępienie stało!
Teraz królowa ręką po strunach uderzy
I głos powstał wojenny, jakby szczęk puklerzy
I mieczów pomieszany z jękami konania.
Krakus się chwieje, ręką oczy swe zasłania
Prawą, lewą wsparł się o czarny mur zamkowy,
Bo głos gęśli podobny jest do trupiej mowy,
Takiego głosu człowiek nie usłyszał żywy
Pierwej. A noc ciemniejsza głodne deszczu niwy
Pokrywa. Idzie naprzód noc. Strach padł na ludzi,
Uchodzą spopod zamku, przestrach siłę budzi
Na nowo w trupach owych, ludzie uciekają,
A pomiędzy narodem głodnym strzygi stają
Z chichotem. Pośród zamku blade wojewody
W kątach skuleni z trwogi, a piekielne płody
Dzikie i obrzydliwe dokoła królowej
Się roją (…) A Sapucha w mocy
Swojej czarnej raz jeszcze całym głosem wrzasła,
Na niebie błyskawica błysnęła i zgasła,
Noc ciemna po niej jeszcze ciemniejsza się stała,
Raz jeszcze świat zapłakał.
Król rozwścieczony niepowodzeniem każe zawlec czarownicę do lochu i zabija jej przyrodniego brata, Czuryłę za to, że naraił mu taką małżonkę. Zaleca też, by ciało wojewody pozostało niepogrzebane w ogrodzie zamkowym na pastwę dzikiego ptactwa i na większe pohańbienie duszy ofiary, której brak stosownych ceremonii uniemożliwi, choć zginął niewinnie, wejście do Wyraju. „Tak – zawołał [Krak] – plemię przepadnie twoje!” Łamie zatem nie tylko ludzkie prawa, ale i boskie, za co będzie musiał w przyszłości odpokutować. „Ład świata przewrócono: [komentuje narrator] umarłym kazano/ Być na świecie wśród ludzi, żywych pogrzebano”.
.