Słowiańska epopeja się rozwija, saga toczy się dalej, a baśń plecie w coraz piękniejszą Baję, jak pewnie by powiedział Czesław Białczyński.

Bohaterką, w każdym znaczeniu tego słowa, piątego epizodu Baśni nad baśniami jest doskonale wszystkim znana, lecz nieodmiennie zaskakująca królewna Wanda, mocarna i niezłomna wojowniczka, co nie chciała… czy tylko Niemca? Zdaje się, że po prostu żadnego męża. A jak było w istocie, a raczej w wersji ukraińskiego barda, zaraz wszystkim opowiem.

.

Wiatr od morza czyli nieudany wypad

Na fali nieokiełznanej wyobraźni hrabiego Dzieduszyckiego wędrujemy tym razem na dno Bałtyku, którym włada boska para: Rosa Pięknowłosa („Rosa, matka i królowa duchów wodnych rusałek występuje jeszcze często w weselnych pieśniach małoruskich” – objaśnia Strzybóg - Czechpoeta w Dopiskach) i jej dosyć nieobliczalny, choć z gruntu poczciwy małżonek Strzybóg, nazwany przez autora nieco ryzykownie Czechem. „Kronikarze ruscy świadczą, że Strzybóg był bogiem wichrów i królem morza. (… ) Czech… nadał swoje imię ludom, które poszły w kraje germańskie, „uciekły, ciekły”. Jest przedstawicielem tego, co niestałe, co upływa i ciecze. Dlatego pozwoliłem sobie nadać jego powszechnie znane imię królowi morza, sądząc, że imię Strzyboga byłoby zbyt pompatyczne dla toku moich gawęd” – tak wytłumaczył autor swą kontrowersyjną koncepcję. Jak później zobaczymy, w dalszych partiach utworu wybrnął z niej zresztą całkiem zgrabnie, a nawet zabawnie.

Para uosobionych morskich żywiołów wnosi zresztą do poematu sporo niewymuszonego humoru, gdy obserwujemy ich nieustanne sprzeczki i przekomarzania, owocujące naturalnie sztormami i innymi pogodowymi zawirowaniami. Rosa jest jednak znudzona życiem w głębinach i jak wiele żon z długim stażem czuje, że się trochę dusi, pragnie więc jakiejś odmiany. Postanawia wyjść na suchy ląd i zaznać w Gdańsku portowych uciech. Czech/Strzybóg nie jest zachwycony owym pomysłem, w końcu jednak ulega małżonce, nie mogąc znieść jej ciągłych narzekań i utyskiwań. Królowa triumfalnie wyrusza z malowniczym orszakiem morskich rusałek i wodników… Niestety, nie będzie jej dane dotrzeć do upragnionej przystani. Kawalkada, niezbyt pewnie czując się na polskich drogach, (które mogą być problemem nawet dla boskich istot), błądzi pośród dziwnych zakrętów i fałszywych drogowskazów, aż popada w błędne koło niemożności, utykając w martwym punkcie. Jak się w końcu okazuje nieudaną wycieczkę zafundował królowej morza władca zaświatów, Krak/Krakus. Ten koszmar sprawiła bowiem magia, nie któreś z naszych Biur Podróży.

Sprawca zamieszania objawia się wreszcie jako widmowy rycerz i wyjaśnia, że skazał nieszczęsną Rosę na zmitrężenie energii i czasu (rzecz zresztą normalna na urlopach większości prominentów), ponieważ kierowały nim ważkie powody wyższej natury politycznej i dalekosiężne plany pokonania mrocznego zaborcy, Popiela. Okazuje się, że w Nawii bynajmniej nie próżnował w łożnicy i spłodził kolejne dziecię, tym razem dziewczynkę, którą zamierza przekazać Rosie i Czechowi do adopcji. Sztuczkę z gonieniem przez wycieczkę własnego ogona zastosował, by objawić swą nadludzką moc i złożyć królowej propozycję nie do odrzucenia. Tak zaś określa przyszłe losy córy i jej dziejową rolę:

„Dziewczyna narodzona ze mnie i z Dodoli

W Raju, ona posiądzie moce nieśmiertelne,

Jak u tysiąca mężów będzie ramię dzielne

Takie u tej dziewczyny, a w jej oczach stanie

Moc, która wystarczy na śmierć i pokonanie

Żmija Popielowego, lecz na lat szesnaście

Muszą jej bronić wielkie topieli przepaście.

Od razu mocna będzie, lecz w szesnastym roku

Dopiero zajaśnieje boska moc w jej oku. (…)

Nadasz jej imię Wandy. Niech Czechowa władza

Dziewczynę od Popiela i gachów odgradza”.

Stroskany rodzic pragnie, by jego pośmiertna latorośl hartowała swą moc w morskich i podmorskich zmaganiach, strzegąc przy tym pilnie dziewictwa, jako że osiągnąwszy dojrzałość uzyska potęgę zdolną pokonać samego Czarnoboga i jego smoczą kreaturę, Żmija Wawelskiego. Zadaniem Rosy i Czecha jest stworzenie dogodnych i w miarę bezpiecznych warunków do rozwoju jej przyrodzonych, a raczej nadprzyrodzonych zdolności.

Rosa wraca więc jak niepyszna do domu i wywiera swą frustrację oczywiście w pierwszym rzędzie na mężu. Taką sytuację zna niejeden facet, którego połowicy nie udał się wypad nad morze. W tym konkretnym przypadku okazało się na dodatek, iż zostali wybrani przez władzę silniejszą od nich na rodzinę zastępczą. W istocie dość stresujący efekt pechowej eskapady. Po długiej kłótni małżonkowie godzą się rzecz jasna, roztkliwieni widokiem Wandy w kołysce. Na szczęście są bogaci, potężni i mają sporo wolnego czasu, mogą sobie zatem pozwolić na nieoczekiwane powiększenie morskiej familii. Władca Wyraju w sumie całkiem trafnie wybrał opiekunów dla swego nietypowego podrzutka.

.

Komentarze